czwartek, 14 grudnia 2017

Wszystkie psy idą do nieba


4 grudnia 2017 był zdecydowanie najsmutniejszym dniem tego roku. Odszedł nasz ukochany Nadal. Wszystko potoczyło się bardzo szybko, nikt nie był przygotowany na tą śmierć, ale dzisiaj pisząc te słowa jest mi już lżej. Można powiedzieć, że pogodziłam się z tym co się wydarzyło, ale łzy wciąż gdzieś tam czają się za okiem.

Nadal był cudowną puchatą kulką gdy trafił do naszego domu. Wcześniejsze psy zawsze mieszkały na dworze, ale Nadal trafił do domu, ponieważ kupiliśmy go w listopadzie i nikt nie miał sumienia narażać takiego małego psiaka na jesienne chłody. I tak już zostało.
Jako młody owczarek był przepuchaty, prześliczny i przy okazji przeniegrzeczny. Wiele rzeczy padło ofiarą jego malutkich, ostrych igiełek. Zresztą pasja do gryzienia nie opuszczała go przez całe życie. Do jego ulubionych gryzaków należały np. plastikowe uchwyty do mebli. Gryzł je i gryzł aż już praktycznie nic z nich nie zostawało. Od maleńkości wszędzie było go pełno, uwielbiał się przytulać i nie sposób było się na niego gniewać dłużej niż pół godziny.
Wspomniane uchwyty od mebli:
Dorastając stawał się coraz bardziej „wyszczurzony”... długie łapy, chudy pychol, stosunkowo mało sierści, no chodzący szkielet. A ile ten szkielet miał energii! Obdzieliłby nią spokojnie jeszcze z 10 psów albo ludzi, albo kotów, albo dowolnych stworzeń. Do tego cały czas jakby się śmiał. Widziałam to nie tylko w jego oczach, ale dosłownie jakby uśmiechał się w taki ludzki sposób. Zdecydowanie umiał cieszyć się życiem. Słysząc słowo „spacerek” piszczał jakbyśmy go żywcem obdzierali ze skóry- nie potrafił panować nad swoim entuzjazmem, ale to czyniło go jeszcze bardziej fantastycznym. Teraz jak o tym myślę, to nie mogę się nadziwić jakie szczęście jest proste. Nadal to wiedział i nie stracił ani jednego dnia na jakieś zbędne fochy czy inne pierdoły, na które ludzie czasem poświęcają całe swoje życie. Cieszył się codziennością, zwykłym wyjściem na dwór czy krótką zabawą. Pewnie niektórzy pomyślą, że to był tylko pies, że psy nie mają zmartwień, nie biorą kredytów, nie myślą o przyszłości, ale czy to w jaki sposób żył świadczy o tym, że był głupi? Był psem. Myślał jak pies. To nie ulega wątpliwości, ale nie mogę mu zarzucić braku prostej mądrości, której często brakuje cywilizowanym, ęteligentnym ludziom. Wielu mogłoby się od niego nauczyć doceniania prostych przyjemności...w tym i ja.
Gdy stał się już pełnoprawnym psim mężczyzną był przepiękny. Ogromna grzywa, długa sierść, błyszczące oczy, wiecznie merdający ogon no i ten uśmiech. Jego charakter pomimo upływających lat nie zmieniał się, tak samo chyba jak i świadomość własnego ciała, bo często chciał wchodzić nam na kolana. Z czasem trochę z tym przystopował, ale z przytulania nie rezygnował, uwielbiał być głaskany, a zwłaszcza klepany po tyłku...tego nikt nie ogarniał, ale gdy do kogoś podchodził to od razu podstawiał tyłek żeby go poklepać. To była taka jego unikalna przypadłość. Nigdy nie spotkałam się z psem, który robiłby podobnie. Cechowało go również coś co nazywaliśmy „crazy eyes”. Czasem robił takie głupie miny, że nie sposób było się nie zaśmiać. 
Mieszkamy w domu z ogrodem, więc Nadal miał sporo czasu na obszczekiwanie przechodzących psów czy wydeptywanie swoich ulubionych ścieżek. Dużo czasu spędzał na dworze, ale gdy tylko robiło się ciemno to sam otwierał sobie drzwi i kładł się na swoją ulubioną kanapę bądź na podłogę w łazience...tak, tak. Gdy kazaliśmy mu „iść do siebie” to szedł właśnie do łazienki :D. Było to jedno z jego ulubionych pomieszczeń, może dlatego że było mu tam chłodniej, może dlatego że był tam stopień, o który lubił sobie opierać głowę, a może dlatego że było tam źródło wody w postaci kibelka?
Poniżej dwa przykłady Crazy Eyes :D
Był przyjacielem dosłownie każdego. Uwielbiał gdy mieliśmy gości, bo było więcej ludzi, którzy mogliby poklepać go po dupce. Próbował bratać się z królikami, no ale nie ogarniając swojej wielkości, ciężko mu to szło. Za to z naszą kotką Dorotą bawił się bardzo często. Ganiali się po całym domu, lali po pyskach, po czym spali razem na kanapie. Znał też świetnie komendę „zabij kota”. Chodziło w niej mniej więcej o to, że kota wyganiał z pomieszczenia, a sam wracał paradnym krokiem co oznaczało, że był dumny a zadanie wykonał perfekcyjnie. 

Oczywiście Dorota za chwilę wracała, ale była to po prostu okazja do tego żeby bawić się dalej.
Wraz z upływem czasu jego oczy zaczynały tracić swoją intensywną, brązową barwę, troszkę kulał na tylne łapy, ale zdawało się, że nie miało to większego wpływu na jego życie. Dalej zbiegał ze schodów jak szalony, pierwszy pchał się do drzwi, na słowo „spacerek” dalej reagował spazmami szczęścia. 100% Nadala w Nadalu. Nigdy nie stracił swojego entuzjazmu. Kochał życie, kochał nas i na pewno wiedział, że my kochamy jego.




A oto mała galeria naszego przyjaciela. Żałuję, że nie mam więcej zdjęć.

Okres puchatej kulki:



Na zdjęciu posłanie, które uszyła moja mama. Zostało zjedzone :D
Tu już trochę starszy (okres przeszczepowy):


A tu ze swoim uchwytem od mebli i toną kabla od Internetu:

A tu kolejne z jego ulubionych zajęć, czyli wyglądanie przez okno :)






Piękne zdjęcia, które udało mi się zrobić u nas w ogrodzie: 

 



To zdjęcia z minionej wiosny :) Nadal z jednym ze swoich patyczków...każdy skończył rozebrany na milion wykałaczek




Pluł drzazgami na wszystkie strony świata, a zaskakująco rzadko się nimi kaleczył. Zdecydowanie był w tym dobry :)


Lekkie tarzanko we wiosennej trawce :)
Dostojny jak zawsze:
Aaaaleee ekstra :)

Aaaaaaaaa jeszcze lepiej :)


Zdjęcia ze spacerku z lipca 2017 :)





Tęsknimy za Tobą wszyscy Nadalku :*









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz